Pod koniec 2020 roku z inicjatywą wypracowania kompromisu wystąpił Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Zaproponował on rozwiązanie polegające na zawieraniu pozasądowych porozumień między bankami a kredytobiorcami. Mimo że taka opcja mogłaby ograniczyć straty banków w porównaniu do przegranych procesów, żadna z instytucji finansowych nie wdrożyła projektu na szeroką skalę. Pojedyncze przypadki propozycji ugód dotyczyły spraw już zaawansowanych sądownie i zwykle były nieatrakcyjne dla klientów.
Dlaczego ugody nie są korzystne dla frankowiczów?
Choć koncepcja KNF miała na celu zmniejszenie ryzyka finansowego banków związanego z możliwym unieważnianiem kredytów, jej praktyczna realizacja pozostawia wiele do życzenia. Zgodnie z propozycją, kredyty miałyby być traktowane tak, jakby od początku były zaciągnięte w złotówkach z oprocentowaniem opartym na stawce WIBOR powiększonej o typową marżę. Taka konwersja eliminowałaby ryzyko kursowe dla klientów, a jednocześnie redukowała koszty po stronie banków.
Z danych KNF wynika, że koszt zawarcia ugód dla całego sektora wyniósłby 34,5 mld zł. Dla porównania – odfrankowienie kredytów oznaczałoby wydatek rzędu 78,5 mld zł, a unieważnienie umów bez rekompensaty za korzystanie z kapitału to już 101,5 mld zł.
Dlaczego więc banki nadal nie proponują ugód?
Wiele wskazuje na to, że instytucje finansowe wolą przyjąć strategię wyczekiwania. Niektóre, jak PKO BP, jedynie deklarują gotowość do zawierania ugód, inne – jak BNP Paribas – ograniczają się do ogólnych komunikatów, a niektóre, jak Getin Bank, całkowicie milczą w tej sprawie.
Podobne rozwiązania były już proponowane – m.in. w 2015 roku przez organizację „Stop Bankowemu Bezprawiu” oraz grupę parlamentarzystów, lecz również wtedy nie spotkały się z przychylnością banków i rządu. Obecnie może to być próba ratowania sytuacji w obliczu coraz liczniejszych pozwów, jednak reakcje banków są nadal zachowawcze.
Banki liczą na uchwałę Sądu Najwyższego
Od kilku lat banki tworzą rezerwy na wypadek przegranych procesów frankowych i analizują potencjalne koszty w zależności od rozwoju sytuacji. Choć liczba pozwów systematycznie rośnie, to jak dotąd tylko ok. 10% kredytobiorców zdecydowało się na drogę sądową.
Banki mają nadzieję, że nadchodząca uchwała Izby Cywilnej Sądu Najwyższego może zmienić obecne orzecznictwo, które jest korzystne dla kredytobiorców. Gdyby SN dopuścił np. zamianę nieuczciwych zapisów umów na średni kurs NBP, koszty dla sektora spadłyby do 8,8 mld zł – znacznie mniej niż w przypadku wdrożenia ugód.
Czy uczciwe ugody są jeszcze możliwe?
Propozycja KNF przewiduje dwie drogi rozwiązywania sporów: pozasądowe ugody oraz mediacje prowadzone przez Sąd Polubowny działający przy KNF. Stworzono nawet dedykowane narzędzia informatyczne, jednak tylko 8 banków zgłosiło chęć ich wykorzystania. To pokazuje, że realne zainteresowanie ugodami pozostaje znikome.
Jedynie PKO BP oficjalnie zadeklarował zamiar wdrożenia programu ugód – początkowo dla osób, które już toczą sprawy sądowe. Ze względu na formalności, realizację przesunięto jednak na jesień. Inne banki ograniczają się do badań opinii lub testowych ofert, najczęściej składanych klientom tuż przed spodziewanym niekorzystnym wyrokiem.
Wnioski? Frankowicze nie powinni liczyć na cud
Pomimo że banki miały wiele lat na przedstawienie sensownych rozwiązań, wciąż bardziej opłaca im się prowadzenie sporów sądowych niż masowe ugody. Dlatego frankowicze, zamiast czekać na ruch ze strony banków, powinni rozważyć indywidualne działania prawne – to obecnie najskuteczniejsza droga do rozwiązania sporu na korzystnych warunkach.